Szukasz porady prawnej?
Zapraszamy do kontaktu!
Kredyty frankowe - Waloryzacja - Prawo zamówień publicznych - Zamówienia międzynarodowe - Projekty unijne
Wspólnie dbamy o naszą przyszłość. Realizujemy cele zrównoważonego rozwoju!
Strona główna » Spór o wady robót budowlanych. Nie zawsze potrzebujemy biegłego.
W jednej ze spraw prowadzonych w imieniu naszego klienta mieliśmy do czynienia z kolejną ciekawą sytuacją procesową. Mianowicie sąd rozprawiał o wadach robót budowlanych bez opinii biegłego.
Pewną utartą zasadą jest, że w procesach sądowych dotyczących robót budowlanych często korzysta się z dowodu z opinii biegłego, zwłaszcza jeśli ocenić trzeba, czy roboty noszą wady, czy też nie, a także która strona procesu jest za nie odpowiedzialna. Jest to logiczna konsekwencja tego, że roboty budowlane często dotykają bardzo skomplikowanej i wyspecjalizowanej materii, w której niezbędne są informacje specjalne posiadane przez osoby o wykształceniu branżowym. Stąd sąd jest więc zobligowany zasięgnąć opinii specjalistów, którzy z technicznego punktu widzenia rozstrzygną daną kwestię procesową.
Oczywiście dowód z opinii biegłego oznacza przedłużenie postępowania na czas jej sporządzenia, często, jeśli roboty są wysoce specjalistyczne czas ten jest długi, a także pochłania dodatkowe koszty i tak już drogiego procesu. Strony postępowania muszą jednak na takie okoliczności być gotowe wikłając się w taki spór. Jak się okazuje jednak nie zawsze.
W sprawie prowadzonej przez Mecenasa Mikołaja Maźwę – wspólnika kancelarii oraz Mecenasa Jędrzeja Lutomskiego, nasz klient- generalny wykonawca spotkał się z zarzutem od inwestora, iż część wykonanych robót jest wadliwa. Akurat za zakres wskazanych robót odpowiadał podwykonawca, który miał zawartą umowę z generalnym wykonawcą – naszym klientem. Te trzy podmioty popadły zatem w spór co do zaistnienia wskazanych wad. Spór przeniósł się na arenę sądową w zakresie w jakim dotyczył relacji między podwykonawcą a generalnym wykonawcą. Inwestor bowiem stwierdzając wadliwość wskazanych robót odstąpił od umowy w tym zakresie i nie uiścił za tę część robót wynagrodzenia na rzecz generalnego wykonawcy. Generalny wykonawcy na tej samej podstawie nie uiścił więc wynagrodzenia rzeczywistemu wykonawcy tychże robót, czyli podwykonawcy. Podwykonawca postanowił jednak domagać się tej części wynagrodzenia w ramach drogi sądowej.
Zwyczajowo zapewne zasięgnięto by opinii biegłego co do tego, czy rzeczywiście słusznie odmówiono podwykonawcy wynagrodzenia ze względu na zarzucane wady. Okazało się to jednak zbędne. W tej sprawie bowiem wszystkie 3 strony procesu inwestycyjnego zgodziły się na to, żeby o odebraniu bądź nieuznaniu rzeczonych robót rozstrzygnął inwestor. Strony zatem oddały kompetencje ocenienia tych robót inwestorowi i zgodziły się z jego werdyktem, który potwierdził w opinii inwestora wystąpienie wad. Sąd zgodził się zatem z argumentacją, iż doszło do pewnego rodzaju uznania długu przez podwykonawcę, zwłaszcza, że te ustalenia miały miejsce już po zaistnieniu sytuacji spornej. Takie stanowisko obroniło się w obu instancjach i dzięki temu nasz klient nie został obciążony kosztami robót, za które sam nie dostał wynagrodzenia.
Autor artykułu:
Zapraszamy do kontaktu!
Kredyty frankowe - Waloryzacja - Prawo zamówień publicznych - Zamówienia międzynarodowe - Projekty unijne